Wyzwanie dla Europy: wspólna armia
18.04.2015 | Autor: Monika Węgrzynowicz | [ 0 komentarzy ] |
Polacy wolą dmuchać na zimno, ponieważ jako nieliczni w NATO znów zaczniemy wydawać 2% PKB na wydatki związane z bezpieczeństwem zewnętrznym
Źródło: wikipedia.org
Jean-Claude Juncker uważa, że wspólna armia dałaby potencjalnym agresorom wyraźny sygnał o zjednoczonych siłach i potencjale państw członkowskich
Źródło: wikipedia.org, autor: euranet_plus
- Chcesz pozyskać fundusze unijne?
- Złóż zapytanie ofertowe! >>
- Podobne tematy:
- Wybory prezydenckie w USA - komentarze ekspertów
- Komisja zaleca przedłużenie tymczasowych kontroli na granicach wewnętrznych
- PiS nie poprze Donalda Tuska na drugą kadencję w Radzie Europejskiej
- Cała Europa - inne artykuły:
- W walce ze współczesnym niewolnictwem
- Inny świat czy popkulturowa wioska?
- Dopuszczalna ilość alkoholu - jak bezpiecznie podróżować po Europie
Wydawało się, że dążenia do stworzenia armii Unii Europejskiej to marzenie ściętej głowy. Dyskusje na ten temat ożywiły się, gdy czołowy polityk Komisji Europejskiej zaproponował solidarność zbrojeniową.
Zapomnijcie o euroarmii
Na samym początku integracji członków UE wielu z nich tj. Francja, Niemcy, Włochy, Belgia i Holandia chciały utworzenia euroarmii, jednak z powodu zmiany stosunku Francji, która de facto wycofała się wtedy z czołówki organizacji, pomysł umarł śmiercią naturalną. W Niemczech znani z poparcia dla pomysłu Junckera są socjaldemokracji i Zieloni. Ursula von der Leyen, szefowa niemieckiego MON, traktuje tę ideę jako dowód na to, że UE potrafi bronić praw człowieka i pokoju. Nie uważa też, by euroarmia miała kolidować z NATO. W Polsce również pojawiały się takie głosy. Sam Lech Kaczyński w osławionym wywiadzie dla gazety „The Financial Times” (Prezydent: brat zaproponował Angeli Merker pomysł unijnej armii, Premier Jarosław Kaczyński: Nieprawda. Brat o niczym takim nie wspominał) mówił o konieczności stworzenia stutysięcznej armii UE. Uważał, że byłaby związana z NATO, a do jej zadań należałaby oczywiście obrona Europy.
Spekulacje o budowaniu euroarmii bardzo szybko uciął m.in. duński dziennik „Politiken”: "Nie potrzebujemy armii UE, żeby wysyłać sygnały do Putina. W dziedzinie polityki i gospodarki mamy wszelkie instrumenty, jakich potrzebujemy. Unijne sankcje są skuteczne, a jeśli będziemy chcieli więcej, to jesteśmy w stanie to zrobić. A w dziedzinie wojskowości mamy NATO. Zapomnijcie o armii UE" (onet.pl).
Jednomyślność potrzebna od zaraz...
Pierwsze cięcia w budżetach krajów Europy na dozbrojenie i utrzymanie armii rozpoczęło się przed 2010 r., czyli momentem wybuchu wielkiego kryzysu. W z pozoru spokojnej sytuacji i stosunkach między Unią a Rosją nikt nie brał pod uwagę ewentualnych zaburzeń relacji. Ten czas uśpił w Europie czujność, a Rosja to sprytnie wykorzystała. Zaatakowała w najmniej spodziewanym momencie (aneksja Krymu), który stał się pretekstem do refleksji nad sytuacją uzbrojenia Europy. Mimo prawie półtora miliona żołnierzy w służbie czynnej, licznych okrętów i czołgów, zsumowanie tej broni nie daje gwarancji jej użyteczności w ewentualnych działaniach militarnych. By do tego doszło, Unia musi wpierw wypracować jednolite stanowisko w sprawie polityki zagranicznej, a przykładowa rozbieżność poglądów Polski i Niemiec w kwestii aneksji Krymu jest wybitnym dowodem na jej niejednomyślność.
Polski wyjątek
Jednym z ważniejszych postulatów NATO było wydawanie 2% PKB na armię w każdym z członkowskich krajów. Jak dziś wiemy z tego obowiązku nie wywiązuje się znaczna część państw (źródło: Fundacja im. Kazimierza Pułaskiego). Wyjątkami są przodujące Stany Zjednoczone, a za nimi Wielka Brytania, Turcja, Grecja i Estonia, przy czym Londyn i Ateny przystępują już do znacznych cięć. Wśród pozostałych państw, które pomimo czyhających zagrożeń ze wschodu i południa Europy idą śladami Wysp Brytyjskich, są Włochy, Węgry, Niemcy, Holandia i Słowenia.
Czy w okolicznościach masowych cięć wydatków na bezpieczeństwo zewnętrze europejska armia miałaby sens? A może ku temu te cięcia prowadzą - ograniczeniu czynnej armii wojskowej w każdym z państw UE przy jednoczesnym gromadzeniu funduszy na stworzenie armii o zasięgu europejskim oraz wyposażeniu jej w lepszy i liczniejszy sprzęt? Być może czerwcowy szczyt przyniesie odpowiedzi na te pytania. Póki co bardziej pewne jest, że Polacy wolą dmuchać na zimno, ponieważ jako nieliczni w NATO znów zaczniemy wydawać 2% PKB na wydatki związane z bezpieczeństwem zewnętrznym.