Źle się dzieje w „państwie” europejskim - kryzys w strefie euro
09.08.2012 | Autor: Magdalena Mirecka | [ 0 komentarzy ] |
prezes EBC - Mario Draghi
Źródło: WikimediaCommons, autor: World Economic Forum
- Chcesz pozyskać fundusze unijne?
- Złóż zapytanie ofertowe! >>
- Podobne tematy:
- Rynek dóbr luksusowych w kryzysie?
- Grecja: parlament przyjął pakiet oszczędnościowy
- Sektor budowlany na fali wznoszącej
- Cała Europa - inne artykuły:
- W walce ze współczesnym niewolnictwem
- Inny świat czy popkulturowa wioska?
- Dopuszczalna ilość alkoholu - jak bezpiecznie podróżować po Europie
Temat kryzysu ciągle powraca – lub raczej ujawnia się, bo nigdy nie zanikł do końca. W sytuacji, gdy kolejne kraje zagrożone są bankructwem, wiadomości o nowych pomysłach na ratowanie sytuacji przywracają nadzieję.
Kryzys w strefie euro
Niestety nie wszyscy cechują się optymizmem. Strefa euro ciągle jest zagrożona i pojawiają się głosy, które wręcz wieszczą jej upadek. Ci, którzy od początku byli sceptyczni wobec powstania wspólnej waluty dla państw europejskich teraz mogą triumfować, ale tylko w duchu. Sytuacja finansowa do szczęścia raczej nie zachęca.
Kryzys w strefie euro jest temat zażartych dyskusji także w tych krajach UE, które do strefy nie należą. Jedni cieszą się, że uchronili się przed kłopotami, inni mimo wszystko chcą przyjąć euro, bo wiedzą, że jeśli będą poza strefą euro to w razie kłopotów nie otrzymają takiego wsparcia, jak Irlandia czy Grecja.
Mario Dragbi, który od 1 listopada 2011 roku jest prezesem Europejskiego Banku Centralnego (EBC), obiecuje, że w najbliższych tygodniach uda się wymyślić sposób na poprawę sytuacji w strefie euro. Nikt z urzędników wysokiego szczebla nie rozważa też możliwości zrezygnowania z euro.
Ratunek dla zadłużonych państw
Dragbi zaproponował, że EBC wykupi obligacje od zadłużonych krajów – obecnie dotyczy to głównie Włoch i Hiszpanii. Pomysł rzucany był wcześniej już kilkakrotnie, który może doczeka się realizacji. Wielki nadzieje były, i ciągle są, pokładane także w ESM, czyli Europejskim Mechanizmie Stabilizacyjnym. Niestety poza nadziejami nie zauważamy żadnych pozytywnych rozwiązań, bo przecież potrzebny byłby chyba cud.
Rozwiązaniem byłyby pieniądze – miliardy euro, które skądś trzeba wziąć. Oczy zadłużonych krajów patrzą z nadzieją na Niemcy, ale one z Merkel na czele wcale nie chcą być hojne kosztem własnych interesów. Niemcy wolą uczyć oszczędzania, zamiast utrzymywać Europę - i nie można ich za to winić.
Na razie zaleca się cierpliwość – sytuację poprawić mogą stopniowo wprowadzane projekty i realna chęć współpracy, zarówno państw zadłużonych, jak i tych, które mają być wybawicielami.