Niemcy obawiają się otwarcia rynku pracy na nowe kraje UE
27.02.2011 | Autor: Jakub Gortat | [ 0 komentarzy ] |
Specjalny znaczek pocztowy wydany w 2004 r. w Niemczech z okazji rozszerzenia UE
Źródło: Wikimedia Commons
- Wybierasz się do Austrii?
- Zarezerwuj hotel w Austrii
- Wynajmij samochód w Austrii
- Podobne tematy:
- Tegoroczna zimowa prognoza gospodarcza: sprostać nowym wyzwaniom
- Polacy bardzo dobrze znają język angielski
- Uchodźcy nową siłą na niemieckim rynku pracy?
- Austria - inne artykuły:
- Lodowiec Stubai: Oktoberfest na wysokości 2 900 metrów
- Lodowiec Stubai: najważniejsze wydarzenia w sezonie zimowym
- Prawdziwie śnieżna zabawa w Dolinie Stubai
Według większości Niemców otwarcie rodzimego rynku pracy na nowe kraje członkowskie to zagrożenie dla ich miejsc pracy. Tak wynika z sondażu Instytutu Badania Rynku GfK przeprowadzonego dla Die Welt.
Obawy są powszechne
Badanie wykazało nie tylko, jak duża liczba Niemców niepokoi się o swoje miejsca pracy po 1 maja tego roku (jedynie 15% ankietowanych było innego zdania), ale również to, jak powszechne jest to przekonanie – można je zaobserwować we wszystkich warstwach społecznych, nawet wśród osób z wyższym wykształceniem i dobrym wynagrodzeniem, odsetek ten sięga 70%.
Zaniepokojenie budzi zwłaszcza napływ taniej, słabo wykształconej siły roboczej, która miałaby spowodować spadek wysokości wynagrodzenia. Jednak i tak 43% badanych uważa, że fala pracowników ze Wschodu będzie zagrożeniem zarówno dla lepiej, jak i gorzej wykształconych Niemców. W landach wschodnich takiego zdania jest nawet połowa ankietowanych.
Nie taki wilk straszny
Tymczasem ekonomiści uspokajają. Według nich, fala pracowników nie będzie duża, a jej wpływ na strukturę płac będzie niemal zerowy. Obrazuje to wynik badania, jaki przeprowadził w grudniu zeszłego roku Instytut Rynku Pracy i Badania Zawodowego w Norymberdze: przy założeniu, że do Niemiec w poszukiwaniu pracy przyjedzie 450 tys. osób, średnia wynagrodzenia ma spaść zaledwie o 0,1%, o tyle samo ma również wzrosnąć stopa bezrobocia. Dyrektor Instytutu, Joachim Möller, oczekuje jednak mniejszej liczby migrantów. Według niego, wynosiłaby ona tylko 100 tys. rocznie, a wynikałoby to z lepszej kondycji gospodarczej Polski i Czech niż w roku 2004, gdy państwa te przystąpiły do Unii.
Zgadza się z nim Gustav Horn, dyrektor Instytutu Makroekonomii i Badania Koniunktury, który dodaje: „Ludzie opuszczają swoją ojczyznę tylko wtedy, gdy odczuwają materialną biedę lub nie mogą znaleźć pracy, a nie wtedy, gdy po prostu gdzie indziej mogliby może trochę więcej zarobić”.
Rozbieżność między opiniami ekspertów a wynikami sondy podsumowuje Klaus Hilbinger, badacz rynku pracy, który uważa, że w społeczeństwie po prostu ,,zawiodła komunikacja”.
Niemcy i Austria są jedynymi krajami, które wobec nowych państw Unii wprowadziły najdłuższy, siedmioletni okres przejściowy (dwa + trzy + dwa lata). Dotychczas obywatele dziesiątki nowych krajów członkowskich, aby podjąć pracę w Austrii lub Niemczech, musieli występować tam o pozwolenie o pracę.
Źródło: Die Welt