Szaleństwo wyprzedaży w Europie
19.01.2011 | Autor: Dagmara Ikiert | [ 0 komentarzy ] |
Po grudniowej bessie, handlowcy stawiają na styczniowe obniżki cen. Posezonowe wyprzedaże to ulga dla naszych portfeli oraz nie lada gratka dla samych sprzedawców.
Cenowe szaleństwo ujarzmione
We Francji sezonowe wyprzedaże rozpoczęły się w środę 12 stycznia o 8 rano. Przez pięć tygodni kraj nad Sekwaną pogrąży się w zakupowym szaleństwie, w którym królują 30%, 40% i 50% obniżki cen. Na amatorów wirtualnego shoppingu czekają jeszcze większe atrakcje.
Czas wyprzedaży to doskonała okazja również dla psychologów do przeanalizowania zakupoholicznej natury Europejczyków. Nabywanie dóbr z promocji stało się już dawno budżetową koniecznością dla mieszkańców Europy Zachodniej (według badań przeprowadzonych przez francuski Instytut Mody - IFM - ponad 56% Francuzów wyraża taką opinię), a od niedawna wyprzedaże święcą niemałe sukcesy również na rynku polskim. Jak podaje dziennik Le Monde, styczniowe obniżki cen urastają w świadomości, głównie mieszkańców wielkich miast jak Paryż, do rangi jednego z najważniejszych wydarzeń roku, porównywanych do Bożego Narodzenia czy Nowego Roku. Zamożność klientów uczestniczących w wyprzedażach nie ma najmniejszego znaczenia - w kolejkach do kas z przecenionymi towarami ustawiają się zarówno właściciele grubych, jak i chudziutkich portfeli. Dla wielu spośród nas jest to jedyna okazja, aby choć raz w roku pozwolić sobie na zakup tzw. dóbr luksusowych, których standardowe ceny zdecydowanie przekraczają nasze możliwości finansowe.
Przyczyna sukcesu wyprzedaży
Dlaczego właścicielom małych butików, jak i ogromnym sieciom handlowym opłaca się obniżać ceny w aż tak znaczący sposób? Przede wszystkim liczą oni na opróżnienie magazynów z zalegających sezonowych produktów, których nie udało się sprzedać przed końcem roku. We Francji okres świąteczny nie przyniósł oczekiwanych zysków ze względu na obfite opady śniegu, które sparaliżowały komunikację uniemożliwiając często dojazdy do sklepów. Sprzedawcy mają również nadzieję na wyprzedanie kolekcji zimowych przed zbliżającą się wielkimi krokami wiosną. Jak podaje francuski dziennik Le Figaro, wraz z ociepleniem europejskiego klimatu, mroźny sezon stał się zdecydowanie krótszy. Jeszcze 10 lat temu nawet w marcu płaszcze i botki były niezbędnymi akcesoriami. Obecnie w południowej i centralnej części Francji już w styczniu temperatury sięgają nawet 15°C. Sytuacja ta jest wielce niekorzystna dla producentów oraz dystrybutorów okryć wierzchnich czy obuwia, gdyż oczywiste jest, iż zarabiają oni znacznie więcej na grubych kurtkach i kozakach, niż na letnich sukienkach czy podkoszulkach. Stąd też nacisk na zimowe obniżki cen. Dochód ze styczniowych wyprzedaży stanowi już teraz około 30% rocznych obrotów firm odzieżowych!
Gdzie jest haczyk?
Przeciwnicy kupowania promocyjnych ubrań i gadżetów podkreślają, iż są to często towary uszkodzone czy źle uszyte, których nikt nie zakupiłby w regularnej cenie. Aby chronić jednak prawa konsumentów, od pewnego czasu francuskie prawo zobowiązuje sprzedawców organizujących wyprzedaże do zapewnienia takiego samego okresu oraz warunków gwarancji produktów przecenionych, jak zakupionych tradycyjnie. Dodatkowo, towary wyprzedawane muszą znajdować się w ofercie sklepowej od ponad miesiąca od daty ich przecenienia oraz należy w widoczny sposób oddzielić je od reszty asortymentu danego butiku.
Ruszajmy więc na łowy styczniowych okazji, nie zapominając jednak o tym, aby nigdy nie odchodzić od kasy bez dowodu zakupu i w razie problemów dochodzić swoich konsumenckich praw.