Flandria-Walonia: historia konfliktu
06.05.2010 | Autor: Anna Limanowska | [ 1 komentarz ] |
Podział Belgii na regiony. Na pomorańczowo zaznaczono Region Flamandzki, na różowo - Region Waloński, na niebiesko - Region Stołeczny Brukseli
Źródło: Wikipedia
Obszary językowe w Belgii. Na zielono zaznaczono obszary z przewagą języka flamandzkiego, na czerwono - francuskiego, na granatowo - niemieckiego
Źródło: Wikipedia
Szyld w Brukseli
Źródło: Wikipedia
- Wybierasz się do Belgii?
- Zarezerwuj hotel w Belgii
- Wynajmij samochód w Belgii
- Podobne tematy:
- Języki Europy niezmiennie na topie
- Kryzys na Ukrainie wciąż niezażegnany
- W Genewie o Ukrainie – czterostronne rozmowy w sprawie załagodzenia konfliktu
- Belgia - inne artykuły:
- Wydarzenie matchmakingowe klastrów w Brukseli
- European Cluster Conference 2014
- Warsztaty Komisji Europejskiej nt. Cluster Excellence w Brukseli
Wzajemna niechęć mieszkańców Flandrii i Walonii zakorzeniona jest mocno w historii Belgii. Wynika ona głównie z różnic językowych i kulturowych, jakie dzielą te dwa obszary.
Trzy regiony, trzy języki, mnogość problemów
Być może jest to jeden z największych paradoksów współczesnej Europy: państwo, którego stolica jest siedzibą europejskich instytucji kojarzących się jednoznacznie z integracją, targane jest konfliktami spowodowanymi brakiem integracji między tworzącymi ją regionami.
Jednym z przejawów braku tej integracji są niedawne wydarzenia na belgijskiej scenie politycznej: 22 kwietnia rząd w Brukseli podał się do dymisji w związku niemożliwością zakończenia sporu, jaki zaistniał w koalicji rządzącej (o tym szerzej w artykule W Belgii upadają kolejne rządy). Ów spór to kolejna odsłona językowo-kulturowego problemu, który w Belgii jest obecny niemal od samego początku jej istnienia jako niepodległego państwa.
Wiele o specyfice Belgii mówi jej podział administracyjny. Należy zacząć od tego, że Belgia jest państwem federacyjnym. W jego skład wchodzą Region Flamandzki na północy, Region Waloński na południu oraz Region Stołeczny Brukseli. Mieszkańcy Regionu Flamandzkiego, zwanego potocznie Flandrią mówią prawie niemal wyłącznie w języku niderlandzkim, który w kontekście Belgii nazywany jest zwykle flamandzkim. Zdecydowana większość mieszkańców Walonii posługuje się językiem francuskim, natomiast w Regionie Stołecznym Brukseli oficjalnie obowiązują obydwa te języki. Oprócz tego na niewielkim obszarze we wschodniej Belgii mieszka ludność posłująca się na co dzień językiem niemieckim. Ogólnie językiem niderlandzkim posługuje się prawie 60% mieszkańców kraju, francuskim - ok. 35%, resztę zaś stanowią Belgowie mówiący po niemiecku.
Krótki rys historyczny
Aby zrozumieć, w jaki sposób mógł zaistnieć tak przedziwny twór państwowy, trzeba cofnąć się aż do czasów starożytnych. Początkowo obszary dzisiejszej Belgii zamieszkiwały ludy celtyckie i germańskie. W I wieku n.e. tereny te zostały podbite przez Rzymian i poddane romanizacji. Po upadku Cesarstwa Zachodniorzymskiego znalazły się pod panowaniem Franków i to właśnie w tym okresie wykształcił się na nich podział, który determinuje sytuację Belgii do dnia dzisiejszego: na północy skupiła się głównie ludność pochodzenia germańskiego, natomiast na południu - romańskiego.
W toku historii Europy tereny dzisiejszej Belgii przechodziły dosłownie z rąk do rąk: raz bywały pod panowaniem francuskim, innym razem niemieckim, a nawet hiszpańskim. Od 1815 roku przez krótki czas tworzyły do spółki z Holandią Królestwo Niderlandów. Sama Belgia jako państwo powstała dopiero piętnaście lat później, kiedy to w wyniku tzw. rewolucji belgijskiej od Królestwa Niderlandów odłączyły się właśnie Walonia i Flandria. Oba regiony utworzyły wspólne państwo; państwo, jak się miało okazać, niestety bardzo niespójne.
Pierwsze zalążki i rozwój konfliktu
Nowym krajem niemal od samego początku wstrząsały konflikty na tle językowo-kulturowym. Zaczęło się od walki Flamandów o równouprawnienie językowe: wg uchwalonej w 1831 roku konstytucji, status języka oficjalnego w Belgii miał tylko język francuski. Był to początek trwającej dziesiątki lat dyskryminacji języka flamandzkiego. Dopiero pod koniec XIX wieku zezwolono na używanie go w szkolnictwie i administracji. W latach dwudziestych uchwalono, że administracja na obszarze niderlandzkojęzycznym może być prowadzona tylko w tym języku, a na początku lat trzydziestych przeprowadzono oficjalną granicę oddzielającą Region Flamandzki od Walońskiego.
Nie bez znaczenia dla pogłębienia wzajemnej niechęci obu regionów był kwestie ekonomiczne. Początkowo najdynamiczniej rozwijającym się obszarem Belgii była Walonia. W drugiej połowie XX wieku przegoniła ją dotychczas uboga i zacofana Flandria, która ku rozdrażnieniu swoich południowych sąsiadów stała się obszarem przyciągającym nowe technologie i inwestycje. Obawiając się o interesy swojego regionu, mieszkańcy Walonii zaczęli domagać się dla siebie autonomii gospodarczej.
Prawdziwe nasilenie konfliktów nastąpiło w latach sześćdziesiątych, po tym jak na początku dekady wprowadzono podział Belgii na cztery strefy językowe: niderlandzkojęzyczną Flamandię, francuskojęzyczną Walonię, dwujęzyczny Region Stołeczny Brukseli i obszary niemieckojęzyczne. Obszarem sporów stała się zwłaszcza edukacja. W 1968 roku francuskojęzyczny uniwersytet w Leuven został "wygnany" z terytorium Regionu Flamandzkiego wskutek nasilających się manifestacji tamtejszego środowiska intelektualnego - ostatecznie władze uniwersytetu utworzyły w Walonii nowy ośrodek akademicki o nazwie Lovain-la-Neuve. Kolejny rok przyniósł podział oświaty i utworzenie odrębnych ministerstw edukacji dla Walonii i Flandrii.
Flandria i Walonia: małżeństwo z przymusu
Lata narastających napięć i pretensji ostatecznie doprowadziły w 1993 roku do przekształcenia Belgii w państwo federalne. Od tamtej pory wszystkie trzy regiony kraju mają szeroką autonomię w zakresie władzy ustawodawczej i wykonawczej. Każdy z nich ma też własnego premiera, parlament, flagę i hymny narodowe.
Panującej w Belgii wzajemnej antypatii pomiędzy Flamandami a Walonami na pierwszy rzut oka można nie zauważyć. Zgodnie z panującym w kraju równouprawnieniem języków, telewizja belgijska nadaje programy po flamandzku, francusku oraz niemiecku, w tych trzech językach są też napisy na ulicach. Wystarczy jednak sięgnąć do statystyk: liczba małżeństw zawieranych pomiędzy osobami z tych dwóch regionów wynosi zaledwie 1% i trudno się oprzeć wrażeniu, że związków obywateli Belgii z cudzoziemcami jest z pewnością dużo więcej.
Do poprawy sytuacji na pewno nie przyczyniają się mocno zakorzenione w świadomości Flamandów i Walonów wzajemne stereotypy na swój temat. Ponadto w Belgii uderza niemal całkowity brak jedności narodowej: ani Walończycy, ani Flamandowie tak naprawdę nie określają siebie jako Belgów, miano to przybierając tylko w stosunkach zewnętrznych i w sporcie. Paradoksalnie, jedyną grupą etniczną w kraju, która rzeczywiście czuje się Belgami, są niemieckojęzyczni mieszkańcy jego wschodniej części. Można odnieść wrażenie, że mieszkańcy Regionu Flamandzkiego czują się mocniej związani z sąsiadującą Holandią, a mieszkańcy Walonii z Francją niż sami ze sobą. Terminu "naród" w odniesieniu do mieszkańców Belgii unika nawet sam król tego kraju.
Przedmiotem konfliktu od lat jest też Bruksela, która choć znajduje się na terenie Flandrii (co nie podoba się Walonom), to w przeważającej części jest francuskojęzyczna (z czym nie mogą pogodzić się Flamandowie).
Belgia jako kraj nie ma sensu?
Czy ostatecznie dojdzie do rozdzielenia się dwóch skłóconych ze sobą części Belgii i powstania nowych państw? Takie rozwiązanie zaproponował tuż po dymisji rządu lider jednej z belgijskich skrajnie prawicowych partii politycznych. Trudno powiedzieć - państwo, które w takich warunkach funkcjonowało przez prawie dwieście lat, może równie dobrze lada chwila rozpaść się na kawałki, co przetrwać następne dwieście.
julek
2012-01-06, 03:10
etam etam