Wybory w Wielkiej Brytanii: będzie rewolucja na scenie politycznej?
04.05.2010 | Autor: Anna Limanowska | [ 0 komentarzy ] |
Premier Wielkiej Brytanii i lider Partii Pracy Gordon Brown
Źródło: Wikipedia
Przywódca Liberalnych Demokratów Nick Clegg
Źródło: Wikimedia Commons
David Cameron - przywódca Partii Konserwatywnej
Źródło: Wikipedia
- Wybierasz się do Wielkiej Brytanii?
- Zarezerwuj hotel w Wielkiej Brytanii
- Wynajmij samochód w Wielkiej Brytanii
- Podobne tematy:
- Znamy wyniki referendum w Wielkiej Brytanii. Będzie Brexit!
- Katalonia: opcja separatystyczna wygrywa wybory
- Opcje dla Wielkiej Brytanii – być czy nie być w UE? Cz.2
- Wielka Brytania - inne artykuły:
- Funt słabnie, londyńskie akcje drożeją, a co dalej?
- DAX: Brexit raczej zdołuje, niż wspomoże niemiecki indeks
- Wielka Brytania głosuje za opuszczeniem Unii Europejskiej
W Wielkiej Brytanii 6 maja odbędą się wybory parlamentarne. Poprzedzająca je kampania wyborcza to po raz pierwszy od dawna wyścig nie dwóch, lecz trzech partii politycznych.
Zmiana rządu tuż tuż
Termin wyborów oficjalnie znany jest od 6 kwietnia. Tego dnia, zgodnie z kontynuowanym od 1997 roku zwyczajem, został on ogłoszony podczas specjalnej konferencji prasowej przez urzędującego premiera Gordona Browna. Zanim to jednak się stało, Brown złożył wizytę w Pałacu Buckingham i poprosił królową Elżbietę II o rozwiązanie parlamentu - w Wielkiej Brytanii jest to bowiem szczególne uprawnienie władzy królewskiej.
Podczas wyborów Brytyjczycy będą wybierać skład tylko niższej izby parlamentu - Izby Gmin. Skład wyższej izby, Izby Lordów, jest bowiem określany nie w wyniku wyborów, lecz według długoletniej tradycji. Z każdego z 650 okręgów wyborczych do Izby Gmin zostanie wybrany jeden kandydat. Kadencja nowego parlamentu będzie wynosiła maksymalnie pięć lat.
W tym samym dniu co wybory powszechne w kilku miejscach kraju odbędą się także wybory lokalne.
Wybory w Wielkiej Brytanii - kto startuje
Chociaż w wyścigu wyborczym bierze udział kilkadziesiąt mniejszych i większych partii, sondaże i przebieg kampanii pokazują, że walka o rządy rozegra się tak naprawdę między trzema największymi ugrupowaniami. Są nimi:
- Partia Pracy (Labour Party) – partia socjaldemokratyczna, której przewodniczy obecny premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown. Laburzyści rządzą Wielką Brytanią od 1997 roku.
- Partia Konserwatywna (Conservative Party) – eurosceptyczna partia prawicowa, druga co do wielkości w Parlamencie mijającej kadencji. Jej liderem jest kontrowersyjny polityk David Cameron. Konserwatyści potocznie zwani są też torysami.
- Liberalni Demokraci (Liberal Democrats) – partia socjalliberalna, której przewodniczącym od 2007 roku jest Nick Clegg. Nigdy nie zdobyła większości w wyborach i nie uczestniczyła w sprawowaniu rządów, lecz obecnie jest trzecią co do wielkości siłą polityczną w Wielkiej Brytanii.
Liberalni Demokraci czarnym koniem wyborów?
Tegoroczna kampania wyborcza jest interesująca z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze, może ona doprowadzić do pierwszej od dziesiątków lat zmiany układu sił na brytyjskiej scenie politycznej. Dotychczas na Wyspach były dwie liczące się partie, pomiędzy którymi rozgrywała się walka o władzę: Partia Pracy i Partia Konserwatywna. Niepodziewanie w tegorocznej kampanii mocną pozycję zdobyło trzecie ugrupowanie, które nawet jeśli nie wygra wyborów, może okazać się znaczącym graczem w parlamencie.
Po drugie, od czasu poprzednich wyborów z 2005 roku wszystkie trzy partie zmieniły swoich przewodniczących. Oznacza to, że każdy z obecnych liderów tych ugrupowań prowadzi kampanię wyborczą po raz pierwszy.
Torysi tracą poparcie
W dodatku bardzo trudno jest przewidzieć, jaki będzie ostateczny wynik wyborów. Począwszy od listopada zeszłego roku badania opinii publicznej wskazywały na mniej lub bardziej pewną wygraną torysów. Rewolucja w sondażach nastąpiła stosunkowo niedawno, po serii debat telewizyjnych między liderami trzech największych partii. Po pierwszej z nich, która odbyła się 15 kwietnia, badania opinii publicznej niespodziewanie przyznały zwycięstwo Nickowi Cleggowi. Zwycięstwo pozwoliło jego partii zostać "dostrzeżoną" przez wyborców i przełożyło się automatycznie na wyższe dla niej poparcie. Doszło do wyrównania wyścigu wyborczego: w pewnym momencie różnice w notowaniach konserwatystów, laburzystów i liberalnych demokratów mieściły się w granicach błędu statystycznego. Zwycięzca kolejnej, przeprowadzonej tydzień później debaty, był już mniej oczywisty: niektóre sondaże dawały zwycięstwo Cleggowi, inne Cameronowi. Na czele notowań znów znaleźli się konserwatyści. Widzowie trzeciej i ostatniej debaty, która odbyła się 30 kwietnia, za najlepszy uznali występ Camerona. Niezmienioną pozycję zachowuje jedynie obecny premier, który we wszystkich trzech debatach został oceniony najniżej.
Wyrównaną walkę pomiędzy Partią Konserwatywną a Liberalnymi Demokratami potwierdzają najnowsze sondaże. Nawet jeśli w niektórych badaniach przewaga tych pierwszych nad drugimi sięga kilku procent, istnieją realne szanse na to, że żadnej partii nie uda się zdobyć w parlamencie wyraźnej przewagi nad innymi. Dla zwycięskiej partii może to oznaczać konieczność powołania rządu mniejszościowego lub zbudowania koalicji.
Kto z kim do rządu
Może się nawet okazać, że partia, która procentowo wygra wybory, wcale nie będzie tą rządzącą. Partia Pracy raczej nie ma szans na pozostanie przy władzy, ale i tak może liczyć na zdobycie nieznacznej większości w parlamencie. Większość okręgów, w których tradycyjnie wygrywają laburzyści, jest mniejsza niż te, w których zazwyczaj zwyciężają konserwatyści. Oznacza to, że aby otrzymać mandat w danym okręgu, partia Gordona Browna potrzebuje mniej głosów niż jej rywale. Laburzyści mogą więc procentowo nieznacznie przegrać z partią Camerona, zdobywając przy tym więcej mandatów w Izbie Gmin.
Całą sprawę komplikuje fakt, że - jak zwracają uwagę eksperci - w takim wypadku najbardziej prawdopodobny byłby sojusz laburzystów z liberalnymi demokratami. Jeśli większość zdobędą jednak konserwatyści, być może również będą musieli utworzyć koalicję z partią Clegga. Możliwe więc, że ten jeszcze do niedawna szerzej nieznany polityk stanie się swego rodzaju szarą eminencją w brytyjskim parlamencie.
Wybory w UK - jak głosować
Uprawniony do głosowania w brytyjskich wyborach powszechnych jest każdy obywatel Zjednoczonego Królestwa, a także obywatel Brytyjskiej Wspólnoty Narodów lub Republiki Irlandii zamieszkały na stałe na terenie Zjednoczonego Królestwa pod warunkiem, że ma ukończone 18 lat i nie jest skazany wyrokiem sądowym. Prawo do głosowania w brytyjskich wyborach powszechnych zapewnia Irlandczykom specjalna ustawa z 1949 roku (Ireland Act), zgodnie z którą obywatele Irlandii nie są w Zjednoczonym Królestwie postrzegani jako cudzoziemcy (od 1985 roku w Irlandii obowiązuje podobne prawo w stosunku do obywateli brytyjskich).
Obywatele Unii Europejskiej przebywający na stałe w Wielkiej Brytanii, mogą głosować jedynie w wyborach lokalnych – te uprawnienia gwarantuje im Traktat z Maastricht. Obywatele z państw nienależących do UE nie mogą brać udziału w żadnych wyborach.
Ciekawostką jest, że aczkolwiek teoretycznie nie ma żadnych przeciwwskazań ku temu, by królowa brytyjska wzięła udział w głosowaniu, oddanie głosu przez monarchę jest w Wielkiej Brytanii zwyczajowo uważane za sprzeczne z konstytucją. W wyborach powszechnych nie głosują też członkowie Izby Lordów.
Wybory tradycyjnie odbędą się w czwartek (6 maja) - ostatnie wybory zorganizowane w inny dzień tygodnia odbyły się w Wielkiej Brytanii w 1931 roku. Głosować będzie można od siódmej rano do dziesiątej wieczorem.